10:31

O tym, dlaczego motywuje mnie bill murray?

O tym, dlaczego motywuje mnie bill murray?

Ok, przyznaję. Plakaty motywacyjne, to trend, którego nigdy nie zrozumiem, nigdy nie zaakceptuję i którym -o ironio!- nigdy się nie zmotywuję.

Bo przecież, gdy zaczynam dzień od kawy, to nie muszę wcześniej patrzeć na czarny napis na białym tle mówiący o tym, że zaczynam dzień od kawy. Albo że samo się nie zrobi. Już próbowałam robić tak, żeby okna myły się same, maile wysyłały się same, sprawy załatwiały się same. Nawet modły czy próba ogarniania wszystkiego siłą woli, doprowadziły mnie do takiego momentu w życiu, kiedy wiem, że samo się nie zrobi. Jestem też pewna, że nie zawsze w naszym domu pachnie pysznym ciastem. Pachnie, jak zrobię. A i to, tylko wtedy, jak go na przykład nie spalę. Czy coś (choć tak w ogóle, to w naszym domu częściej pachnie pasztetem z cukinii niż pysznym ciastem).

Dlatego w ramach buntu wobec tego, że z każdej strony ktoś próbuje mnie motywować, postanowiłam zaczynać dzień od kawy, która sama się nie zrobi bez obwieszczania o tym światu sentencjami, które częściej wywołują u mnie taki ironiczny uśmiech z przymrużeniem oka i postawę na 'nie'. No wiesz, to taki przyklejony uśmiech numer osiemnaście
.

 

A z postawą na 'nie' i ironicznym uśmiechem od zawsze kojarzy mi się Bill Murray. A Bill Murray w złotej ramce, to dla mnie ironia w najczystszej postaci! Do tego kobieta z pieńkiem, która sobie żyje, jak chce (wiem, że to czytasz, Davidzie Lynch, dlatego dziękuję Ci za Twin Peaks), Floydzi bez twarzy, bo przecież mogą, Kate Winslet z Eternal Sunshine, która sama w sobie była jedną wielką inspiracją, kadr z Odlotu, na którym trochę jesteśmy my i który -mam wrażenie- w bardziej prawdziwy sposób obrazuje to, że dzień bez książki jest dniem straconym.
 
Wbrew pozorom, tworzenie takich galerii jest też tańsze niż kupowanie kilku plakatów, które nie zawsze motywują, bo -no przecież obie dobrze wiemy- czasem nie masz ochoty po upadku wstawać, poprawiać koronę i iść dalej. Czasem masz ochotę leżeć na dywanie w piżamie i zastanawiać się czy korona została w łazience po porannym sikaniu czy jednak wala się gdzieś w stercie prania, a tak w ogóle, to dlaczego tak naprawdę k.wa to rozkminiasz, skoro nikt nigdy nie podarował ci korony?
Tych żarówek już nie ma, ale o tym kiedyś!


Ale wracając do kosztów- ja znalazłam w googlu te i inne zdjęcia/kadry z filmów (na ścianie są też cztery plakaty, które kupiłam bezpośrednio od ich twórców) w miarę dobrej jakości i wywołałam je za +/- 15 zł, poważnie (mam nawet taki folder na kompie- fajne obrazki z internetu, elo- i tam sobie składuję wszystko, co ładne i ciekawe w internecie; na swój użytek, ofkors).

Kończąc już, tak, do wszystkiego bardziej motywuje mnie uśmiechnięty Bill, ulubiony film, wspomnienia z wakacji (no mamy trzy takie zdjęcia) czy skojarzenia z najlepszymi chwilami w życiu. A nie napisy.


Poza tym, mam też takie nieodparte poczucie, że tworzenie swoich własnych galerii, nie bazujących na tym, co świetnie wpisuje się w trendy, jest w stanie powiedzieć o nas zdecydowanie więcej i nadać wnętrzu nasz charakter. Niczego wielkiego nie odkryłam, wiem, ale to zdanie idealnie pasowało mi na koniec ;).


ps. wpis nie miał na celu nikogo urazić. sama znam wiele domów, w których takie plakaty świetnie się komponują. to tylko moje luźne przemyślenia na temat mojej ściany, więc -heloł!- wiadomo, że prędzej miały one na celu zmienić losy świata niż kogokolwiek urazić ;).
Copyright © 2016 na(nie)wymiar , Blogger